Do czego dążę? Te pytanie nasuwa mi się chyba za każdym razem kiedy wstaje i otwieram oczy. Zbyt często mam myśli że słodycze są lepsze niż wymarzona sylwetka i szczęście. Ten trochę nietypowy wstęp nie oznacza że dzisiaj znowu się poddałam. Dzisiaj postanowiłam wam przybliżyć moje życie... To tak urodziłam się **.**.2002 nie chce mówić pełnej daty z obawy że ktoś mnie rozpozna. Grubsza byłam od kiedy pamiętam a jeszcze bardziej kiedy poszłam do szkoły podstawowej. Dobra to od początku. Mama dawała mi codziennie na coś słodkiego. Żelki, cukierki nie było dnia bez paczki chipsów. Mama pewnego razu powiedziała że mocno przytyłam i nie mogła dopiąć moich spodni. To było straszne najszersze moje spodnie a nie wchodzą na spasioną dupe. Mniejsza mama mnie obchodziła w miesiąc i nawet zostawał luz w pasie. W podstawówce zaczęłam bardzo dużo jeść słodyczy, BARDZO! Wszystko wydawałam w automacie szkolnym lub e osiedlowym sklepie. Dla mnie było ich za mało i zaczęłam okradać moją mamę (..) wiem to straszne, 8-mio letnie dziecko okrada swoją rodzicielke. Tak zostało mi mój głód nasilił się w czwartej klasie do końca szóstej. Wtedy zrozumiałam że tak nie może być i stosowałam różnorodne diety! ! W podstawówce tez ale po dniu się podawałam. Dietuje tak do dziś a ostatnio za poznałam się z wami! To koniec tego smutania przejdźmy do bilansu!
Bilans:
-2 kromki chleba tostowego 122kcal
- 2 kabanosy wieprzowe 96kcal
-19 Gr pomidora 3 kcal
-trochę makaronu z sosem 170 kcal
-koktajl 70 kcal
R:461/500
Dzisiaj było tylko 200 pajacyków z rana nic mi się nie chciało robić jestem beznadziejna :C Ale jutro mam nadzieje że będzie lepiej.
Dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz